Zostały jeszcze tylko dwa egzaminy. Poprzednie, o których pisałam, zdałam. Oba na 4,5. Jestem zadowolona, bo jak na razie 4,5 to moja najniższa ocena w tym semestrze. I oby taka dobra passa się utrzymała. K. się śmieje, że kujon jestem, chociaż dobrze wie, że to nieprawda. Po prostu zauważyłam, że im mniej się tą całą nauką stresuję, im mniej o tym myślę i im bardziej na luzie podchodzę do egzaminu, tym lepiej na tym wychodzę.
Wczoraj był 17. A 17 oznacza naszą kolejną miesięcznicę. Minęło właśnie osiem miesięcy odkąd jesteśmy razem i dziś zaczynamy miesiąc dziewiąty. Wczorajszy wieczór spędziliśmy razem na wspominaniu tego, co było. Tak, wiem, zupełnie jak stare dziadki, które siedzą w fotelu, gapiąc się na album ze zdjęciami i mówiąc:
- A pamiętasz, jak... (i tutaj wymieniają gro zdarzeń, jakie miały miejsce w przeszłości).
Ale dobrze nam z tym, wiecie?
Może trochę zabrakło rocznicowego seksu, i może aż tak dziadkowato byśmy nie spędzili tej daty, ale oczywiście nabawiłam się infekcji i z seksiku musiały być nici. Infekcja towarzyszy mi od kilku dni, ale już jest na szczęście o niebo lepiej i mam nadzieję, że zdążę jeszcze przed Wujaszkiem się wyleczyć i zawlec Krzysia do wyrka.
Wczoraj spadł u nas w końcu pierwszy porządny śnieg. Taki, którego choć trochę było widać, i już się w sumie ucieszyłam, że dzieciaki będą miały frajdę, pojeżdżą na sankach czy ulepią bałwana, ale oczywiście nie było się co cieszyć na zapas, bo dzisiaj jak wstałam, zastałam wielką chlapę, błocko i nieprzyjemną pogodę- wszystko się stopiło.
Ostatnio wrócił mój zapał do czytania książek, bo ostatnio coś gorzej z nim było. I teraz całe popołudnia spędzam na czytaniu. W końcu nic lepszego nie mam do roboty- do południa się uczę, a po południu K. nie ma, bo jest w pracy, więc czymś muszę się zająć.
W piątek mam kolejną wizytę u dentysty. Ostatnią wizytę mogę zaliczyć chyba do udanych. Dostałam znieczulenie, więc nie było tak źle z tym leczeniem kanałowym. Nic mi nie spuchło, nie ropieje i nie boli (odpukać!), dlatego mam nadzieję, że to jest dobry znak i że jak teraz pójdę to okaże się, że już nie trzeba dalej tego zęba leczyć tylko można plombować i powiedzieć sobie z panią dentystką do widzenia!
No to najlepszego :) Ja szczerze powiedziawszy nie wiem ile nam miesięcy stuknie na koniec miesiąca, zgubiłam rachubę.
OdpowiedzUsuńGratulacje takich ładnych wyników ;)
U mnie zapał do książek ciągle jest, ale gorzej z czasem.
Bo jak się jest już długo ze sobą, to i miesięcy się nie liczy tylko lata :)
UsuńJa czasu też miałam niewiele, ale teraz jest go więcej to więcej zapału :)
Mam znajomych, którzy dalej liczą miesiące - rekordziści to ostatni się chwalili, że są razem 53 miesiące (prawie 4,5 roku i dalej liczą!).
Usuńo, to mnie zdziwiłaś. Ciekawe, czy i my tak liczyć będziemy :)
UsuńOjej a jak to robisz, że nie jesteś zestresowana? Bo u mnie wielki stres a wyniki różne ;/
OdpowiedzUsuńNie mam jakiegoś patentu. Po prostu nie myślę zbyt wiele o tym i mówię sobie "co ma być to będzie" :P
UsuńJa podobnie jak Kasia.. straciłam rachubę :) W poprzednich związkach mnie to ekscytowało, że już tyyyyle jesteśmy razem.. a teraz spowszedniało i nie liczę.
OdpowiedzUsuńCo do dentysty, to mnie też niedługo czeka wizyta, poki co mam zalozony opatrunek i mnie nic nie boli, więc chyba się przyjął i obędzie się bez kanałowego leczenie;)
Pozdrawiam:)
A ja właśnie mam odwrotnie. W poprzednich związkach tak do tego nie przywiązywałam wagi, ba, nawet mnie śmieszyło jak znajomi tak każdy miesiąc przeliczali, a teraz cieszę się każdym dniem z Nim i sama liczę to wszystko jak wariatka :P
UsuńTo trzymam kciuki, aby wszystko dobrze się zakończyło i by ominęło Cię kanałowe leczenie :)
super że Ci się układa no i super ta sesja;) zazdroszczę tej najniższej 4,5:) pozdrawiam i powodzenia;)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę :) i dziękuję:)
UsuńMiło jest czasem tak powspominać :) I fajnie że wy tak umiecie :) Gratuluje świetnych ocen trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :*
UsuńCo ciekawego Kochana czytasz? ;)
OdpowiedzUsuńaktualnie "Księgę imion" :)
Usuńu mnie też sezon egzaminowy ale całkiem prosty:) u mnbie ten zapał nigdy nie maleje na szczęście... a co czytasz? pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń