czwartek, 30 sierpnia 2012

Biednemu zawsze wiatr w oczy.

No i moja nadzieja prysła jak mydlana bańka. I tu nawet nie chodzi o to, że mnie w tej pracy nie chcieli! Bo chcieli! Tylko... nie dam rady.
Ale po kolei.
A więc praca jest kawałeczek za Poznaniem, co dla mnie oznacza dość długi czas dojazdu. wiedziałam o tym od początku, ale gdy rozmawiałam z właścicielką żłobka (tak, praca z maluchami), powiedziała ona, że jest to pół etatu, ale wyglądające tak, że jeździ się 10 dni w miesiącu na 8 godzin, praca do 17. Naiwnie więc pomyślałam, że skoro do 17 i 8h to zaczynać będę o 9.00. No i ok.
Jadę dzisiaj na rozmowę. Droga zajęła mi 2,5 godziny w jedną stronę. Miałam być na 10.00, więc z domu wyszłam o 7.00, bo 7.20 miałam pociąg. Z pociągu przesiadłam się na tramwaj, a z tramwaju na podmiejski autobus, który oczywiście zdążył mi uciec i na następny musiałam czekać... 40 min.
Dobra, zajechałam tam, wszystko super. Od razu poczułam, że to coś dla mnie. Praca marzenie. Dzieciaczki różne. Wszystkie już chodzą. Jedne od razu do mnie przybiegły, nazywały ciocią, innym zajęło więcej czasu ośmielenie się, ale koniec końców wszystkie były "moje". Spędziłam z nimi troszkę czasu, a na końcu porozmawiałam z babką. I tu wszystko legło.
Okazało się, że wygląda to zgoła inaczej, niż było mówione przez telefon. Praca jest od 7 rano. Zazwyczaj do 17, czyli 10h. Płatna bardzo marnie, bo zaproponowano 600 zł, plus zastrzeżenie, że może być tak, zwłaszcza w październiku i listopadzie, że będę musiała przyjeżdżać na dużo więcej dni, niż te 10.
Wychodziłoby więc, że musiałabym wstawać o 3.30, by biec na 4.20 na pociąg, a wracałabym do domu o 19.30. I to wszystko za marne 400 zł (po odjęciu kosztów dojazdu).
Strasznie mi było żal, bo tak mi się fajnie z tymi dzieciaczkami spędzało czas. Ale warunki są nie do przyjęcia. Tym samym podziękowałam i pracy nie wzięłam.

Tym samym nie mając nic lepszego aktualnie pod ręką, na pytanie szefa, czy przedłużam umowę w sklepie, odpowiedziałam, że owszem. Także wrzesień mam zapełniony pracą. I dalszym szukaniem, i głupią nadzieją, że może się uda znaleźć coś, co by mnie zadowalało.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Stara bieda.

U nas stara bieda. Nic się nie dzieje, życie powoli toczy się swoim rytmem.
Dzisiaj mam wolne. Leniuchuję totalnie. Pogoda pięknie dopisuje, więc za chwilę idę na słoneczko, łapać promyki słońca, bo nie wiadomo jak długo jeszcze się nim będziemy cieszyć.
Grafik został mi dopasowany tak, jak chciałam. Dogadałam się z szefem, że nie mam dojazdu po 22 i najpóźniej kończę o... 15. Tak, to mi się podoba.
Poza tym, nie chcę nic zapeszać, ale jest szansa, że niedługo wyrwę się stamtąd do innej pracy. Niedługo bowiem jadę na rozmowę o pracę w zawodzie. Na razie powiem tylko tyle, że jest to praca z dzieciakami, a więc coś, co by mi odpowiadało. No, ale jak będzie się okaże. Jakby co, to napiszę.

Jedynym minusem tego wszystkiego jest to, że strasznie mało czasu mam dla K. Staramy się go jak najwięcej spędzać razem, ale jest nieporównywalnie mniej, niż dotychczas. Ale może dzięki temu lepiej doceniamy to, że mamy siebie? W zasadzie przestaliśmy się kłócić, bo po prostu szkoda nam czasu na pierdoły.

Ostatnio dzięki temu, że jesteśmy już po obronie, większość moich znajomych powróciła do naszego miasta i nareszcie nie czuję się samotna towarzysko. Spotkania z przyjaciółką sprawiają mi dużo frajdy. Już zapomniałam jak to jest pójść z nią na piwo, albo na malibu i wygłupiać się, śmiać, aż do utraty tchu. I gadać na poważne tematy też, a potem z tych poważnych znowu zrobić sobie jaja, tak na poprawę humoru.
Oj, brakowało mi tego.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Weekend w środku tygodnia.

Dwa dni mam wolne. Dzisiaj i jutro i w związku z tym dzisiaj wybieramy się na basen, bo pogoda zrobiła się przepiękna, że aż żal by było tego nie wykorzystać.
A od samego rana mnóstwo obowiązków.
Na początek pojechałam do mechanika, wymienić olej w moim pojeździe, żebym się potem przypadkiem nie zdziwiła, jak gdzieś w środku trasy będę zmuszona stanąć i czekać na zbawienie.
Później podskoczyłam do Urzędu Pracy, by wyrejestrować się z bezrobocia. I ku mojemu zdziwieniu nie było wcale ludzi i bardzo szybko udało mi się to załatwić.
Wróciłam, a tam czekały na mnie tony jabłek. Tony to może nie, ale ze 20 kg to ich było. Więc zabrałam się za struganie, krojenie i robienie musu, co by potem był do jabłecznika. Uwielbiam jabłecznik! :)

W pracy wszystko ok. Wszyscy są bardzo mili i pomocni, no prawie wszyscy, prócz jednej babki, ale może po prostu miała zły dzień? No każdemu się zdarza. Ruch jest ogromny. Wczoraj skończyłam dopiero 22.15, ale luz, bo za te dodatkowe 15 min zapłacą, także podoba mi się to, że dopisują do rozliczenia każdą minutę, którą się zostanie dłużej. Zakończyłam na ten tydzień zmianę wieczorną, więc teraz to już tylko z górki będzie, bo od rana i popołudnia będę miała wolne i czas, by spotkać się z K. :)


sobota, 18 sierpnia 2012

A u nas...

Wczoraj minęło 15 cudownych miesięcy razem. Ani się nie obejrzałam, jak to tak szybko zleciało :) Dzień uczciliśmy oczywiście odpowiednio :P

Szkolenie w pracy zakończone pozytywnie. Umowę mam. Zaczynam samodzielną pracę dzisiaj. Od 18. Tak, do bani godziny. Ale tylko 4, więc przynajmniej szybko zleci. Trochę mnie to wkurzyło, bo miał być elastyczny grafik, a tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia w związku z godzinami pracy. Wiem, wiem, powinnam się cieszyć, że jest praca, ale jak człowiek jest uzależniony od pociągu to zależy mu na dopasowaniu, bo tak np., dziś do 22, a pociąg o 7.59 następnego dnia :P cudownie nie? No i dziś też akurat mam możliwość podwózki autem, ale zawsze nie będę miała i nie wiem jak to będzie, bo jak ten grafik tak będzie niekorzystnie zawsze wyglądał, to będę zmuszona rezygnować.
Zresztą trochę mi żal, bo moi będą się tu jutro grillować i K. przyjedzie, a ja jutro do 20.30 w pracy i tym samym dopiero 22.30 w domu będę. Ale coś za coś. Ale żeby było pozytywnego coś, to wtorek i środę mam wolne, więc nie jest źle.


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Relaks.

Ostatnie wolne popołudnie spędzam leniwie.
Rano wybrałam się do lekarza. Miałam już się tam pojawić z miesiąc temu w celu kontroli mojego lipidogramu, ale ciągle coś było ważniejszego i w końcu K. nie wytrzymał tych moich wymówek no i mnie zapisał, więc już bez gadania musiałam iść. Miałam nadzieję, że załatwię to od razu, ale okazało się, że wynik badania będzie dopiero jutro. Później więc będę się zastanawiać, kiedy załatwię resztę związaną z badaniem.
Potem jako, że moja mama była w mieście, to postanowiłam do niej dołączyć i naprawdę uwierzcie, że nie miałam zamiaru nic kupować, no, ale w Modoo były promocje, wszystko po 19,90 i choć tak naprawdę moja szafa pęka w szwach, to pozwoliłam sobie na jedną małą bluzeczkę :D

Ostatnio kupiłam też balerinki. Najzwyklejsze, czarne, z takiej miękkiej skórki. Głównie z myślą o pracy, bo tyle godzin stania, to przydadzą się wygodne płaskie butki. Nie mam zdjęcia, może jeszcze zrobię i Wam pokażę. :)

Ogólnie to sytuacja z tą pracą przedstawia się tak (bo wydaje mi się, że niektóre z Was mnie nie zrozumiały :D), że to nie jest moja praca na stałe, w sensie, że nie szukam dalej. Sytuacja mnie zmusza do wzięcia byle jakiej pracy, ponieważ wynikła nieprzyjemna sprawa. Otóż okazuje się, że choć studia, na które wybieram się od października są na uniwersytecie, to muszę odłożyć na nie sporo kasy. Nie chodzi wcale o czesne, dlatego, że to tryb niestacjonarny, bo to bym na bieżąco dała radę opłacić. Tylko studiowałam inny kierunek, teraz inny, ale już magisterkę i tym samym, aby mieć pełne uprawnienia do pracy po magisterce muszę nadrobić kilka przedmiotów. Mają to być 4 przedmioty i jest to dodatkowo płatne oczywiście. Myślałam szczerze mówiąc, że będzie to tańsze, a okazało się, że koszt to 1200 zł. Tak więc pieniądze się przydadzą.
W międzyczasie przeglądam ogłoszenia z pracą, by jak najszybciej pożegnać się z pracą w sklepie, ale to nie będzie takie proste. Ogłoszeń jest bardzo mało w zawodzie i zazwyczaj chcą kogoś z doświadczeniem (norma). Ale wysyłam i wierzę, że najpóźniej jak skończę magistra to znajdę coś. Koło mojej miejscowości jest taki ośrodek wychowawczy dla dzieci sierot i myślę, by tam startować albo do Centrum uzależnienia od alkoholu, bo w sumie by mnie to interesowało. Ale na razie cieszę się tym, co jest ;)

Moje ostatnie wolne popołudnie zamierzam spędzić w całości tak:


czwartek, 9 sierpnia 2012

Praca.

Obiecałam, że napiszę jak coś się wyklaruje, więc daję znać.
Od wtorku zaczynam pracę.
A właściwie najpierw 2- dniowe szkolenie, a dopiero potem pracę, no ale zwał jak zwał.
Co to za praca? Niestety nic w zawodzie, ani nawet zbliżone do niego. To zwykła praca na kasie w markecie, której chciałam początkowo uniknąć, a na którą się zdecydowałam chociażby na kilka miesięcy, po to głównie by zdobyć jakieś doświadczenie i by wszędzie nie słyszeć w innych miejscach, jak restauracje itp, że to przecież trzeba kasę fiskalną umieć obsługiwać. No to teraz już będę umiała i nikt mi nie podskoczy, a co! :D
A tak na serio to się cieszę, bo chociaż dojazd mało dogodny, to grafik elastyczny i pieniądze całkiem niczego sobie, a przynajmniej takie, że na wszystko, co potrzebuję powinno wystarczyć.
No i wyrwę się w końcu z domu, bo już szczerze mówiąc usiedzieć nie mogę i nie wiem, co mam ze sobą robić, tak mi się nudzi.
Tak więc trzymajcie kciuki, bym to szkolenie pozytywnie zaliczyła (można go nie zaliczyć?) i bym miała w środę umowę w kieszeni. Jestem pozytywnie nastawiona, bo coś się rusza w tym moim życiu.

środa, 8 sierpnia 2012

Niedziela w zoo.

Niedziela zapowiadała się całkiem ładna, dlatego mając dość siedzenia w domu postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę do zoo. Dawno tam nie byliśmy, a tereny zoo są ogromne, w sam raz na niedzielny spacer.




Miło spędziliśmy dzień i zdążyliśmy wrócić do domu przed burzą. :)

Dzisiaj mieliśmy zrobić sobie wycieczkę rowerową, ale pogoda chyba nam nie dopisze, bo od samego rana się chmurzy i lada chwila może luchnąć.

Pochwalę się, że prawdopodobnie niedługo ukaże się w naszej lokalnej gazecie wywiad ze mną. Jutro jestem bowiem umówiona na zdjęcie, które ma dany artykuł obrazować. Byłam zaskoczona, gdy dziennikarka tej gazety skontaktowała się ze mną w sprawie wywiadu. K. się śmieje, że będę teraz sławna. Taaa :P A czego dotyczy wywiad? Opowiadałam o swojej pasji, jaką są książki, o kulisach współpracy z wydawnictwami, itp. Sama jestem ciekawa jak to wszystko wyjdzie.

Jest praca na horyzoncie. Nic nie mówię, co by nie zapeszać. Jak coś wyjdzie to się pochwalę.


sobota, 4 sierpnia 2012

Czas pod znakiem olimpiady.

Jakoś rzadziej ostatnio tu zaglądam, ale u nas wszystko po staremu, więc nie ma za dużo co pisać nawet.
Zaczęła się Olimpiada, a w zasadzie jest już na półmetku, a nasi nie mogą się poszczycić zbyt dużą ilością medali. No, ale trzeba cieszyć się z tego, co jest.

Wiele z Was pytało, na jaki kierunek magisterki wybieram się od października, jest to dokładnie pedagogika o specjalności socjoterapia i promocja zdrowia. Głównie interesuje mnie ta socjoterapia, chciałabym przyszłość związać z pracą z trudną młodzieżą. A jak będzie, to się okaże.

W zeszłym tygodniu mieliśmy w planie wyjazd nad jezioro, ale jakoś pogoda nam nie dopisała, a szkoda, bo mieli z nami jechać jeszcze inni znajomi, razem w szóstkę, więc byłoby wesoło, a tu nic. No i teraz też chyba się nie uda, a przynajmniej się pogoda na razie nie zapowiada.

Samochód w końcu naprawiony. Sam mechanik nie potrafił dokładnie określić, co jest nie tak i skończyło się na naprawach na chybił trafił. Masa pieniędzy na to poszła, ale najważniejsze, że zrobione i mam nadzieję na jakiś czas spokój.

Ostatnio pozwoliłam sobie też na lekką zmianę fryzury. Szał to żaden nie jest w stosunku do tego, co było poprzednio, ale zmiany są widoczne i nie żałuję. Zastanawiam się też nad zmianą koloru, ale nie wiem czy zdecyduję się, bo już tak przywykłam do tego mojego blondu.

Dzisiaj natomiast byłam na zakupach i nakupowałam trochę kosmetyków w ramach uzupełnienia kosmetyczki, która powoli zaczynała świecić pustkami. Kupiłam między innymi, żel antycellulitowy z serii Eveline, chłodzący, bo będzie w sam raz na moje naczynka, których niewolno rozgrzewać. Do tego scrub do ciała o pięknym zapachu limonki, maseczkę do twarzy, a także żel do mycia twarzy oraz płyn do demakijażu oczu i przy kasie spotkała mnie miła niespodzianka, bo otrzymałam gratis tonik do twarzy.


środa, 1 sierpnia 2012

Magisterka.

Udało się.
Dostałam się na magisterkę na wymarzony i upragniony uniwersytet :)
Cieszę się, bo będę studiować coś, co mnie interesuje :)
Pozytywnie mnie to nastroiło.
:)