No i mamy październik, a wraz z nim nadszedł czas na relaks. Wczoraj ostatni dzień w pracy. I tylko odliczałam najpierw godziny, a potem minuty aż będę miała wolne.
Dzisiaj pierwsze co zrobiłam to od samego rana poszłam do PUP-u zarejestrować się jako osoba bezrobotna, żebym mogła dostać ten staż. Straciłam tam ponad godzinę na samo czekanie, żeby wejść do pokoju, takie tam babka miała ruchy. No, ale zarejestrowałam się w końcu i poszłam jeszcze na pokój staży, upewnić się, że faktycznie pracownicy tam są powiadomieni o tym moim stażu. No i na szczęście są. Konkretny termin rozpoczęcia jeszcze nie został ustalony. Niby ma to być faktycznie październik. Będą dzwonić i mnie powiadomią. Mam nadzieję, że nie zapuszczę korzeni w oczekiwaniu na telefon.
Następnie poszłam pozałatwiać resztę formalności. Wyobraźcie sobie, że mając ważne badania sanepidowskie za samo wpisanie ich wyników do książeczki lekarz (przychodnia niby NFZ), zażądał ode mnie 40 zł. Śmiać mi się chciało. Za pieczątkę. Ech, Polska.
A jeszcze Wam opowiem, bo chyba gdzieś mi ten temat umknął o mojej dentystycznej przygodzie. Zęby to najgorsze co się może człowiekowi przytrafić. Jak dotąd nie miałam z nimi najmniejszego kłopotu, aż do momentu, gdy z jakiś miesiąc temu obudził mnie w nocy straszny ból zęba. No to, się nie oglądałam na nic, tylko szybko poszłam do dentysty. No i okazało się, że mam ząb do leczenia kanałowego. Myślę sobie, jakoś przeżyję i pewnie by tak było, gdyby nie bardzo kompetentna dentystka, do jakiej trafiłam.
Zatruła mi zęba i stwierdziła, że już nie będzie bolał. Ale bolał, więc poszłam znów. Wyjęła trutkę, dała lekarstwo. Znów bolał. Poszłam znów. Kolejne lekarstwo i teksty kierowane w moim kierunku, że ona nie wie o co chodzi, że co za ząb, że dlaczego mi z niego krew leci, no normalnie masakra. Nacierpiałam się na tym fotelu jak głupia, a pożytku tyle, że ząb mnie nadal boli.
Dzisiaj idę do innej dentystki. Ponoć mają tam jakieś mikroskopowe leczenie kanałowe, to może mnie pod mikroskop weźmie i w końcu będzie coś wiadomo, bo już mam serdecznie dosyć.
Trzymajcie kciuki, żebym przeżyła wizytę.:D
A jutro przejdę się na zakupki, trzeba wydać resztę wrześniowej wypłaty :D. Prócz tego słodkie lenistwo aż do weekendu, bo wtedy czeka mnie pierwszy zjazd na magisterce. Ach, z jednej strony strasznie jestem ciekawa uczelni, wykładowców, przedmiotów i ludzi na roku, ale z drugiej już zapomniałam jak to jest uczyć się i nie do końca chce mi się znowu wdrażać w ten rytm.
brrr.. na samo słowo dentysta, dostaję gęsiej skórki.
OdpowiedzUsuńAż jestem ciekawa, co tam na tych zakupach upolujesz ;p
Napewno ci sie uda z tym stazem :) To dziwna ta dentystka zeby tyle razy jednego zeba robic.
OdpowiedzUsuńNo jaki urlop jak zaczynasz studia:P
OdpowiedzUsuńA ja też! :D
Moje przygody w pupie też były ciekawe, no i no ten lekarz, hah Polska Polska.
Ja w ostatnich latach polubiłam dentystę - przed założeniem stałego aparatu odwiedzałam go co dwa tygodnie, żeby wszystko naprawic, a po tylu pląbowaniach to idzie się przyzwyczaić :D
OdpowiedzUsuńBrr, nie znoszę dentystów :P Ale muszę się wybrać na wizytę kontrolną, bo wieki nie byłam, a nie chcę, żeby nagle mnie jakiś ząb rozbolał, gdy nie będę na to przygotowana :D
OdpowiedzUsuńOby jak najszybciej zadzwonili do Ciebie! :))
OdpowiedzUsuńa dentysta to złooo, nie cierpię kanałowego leczenia, a miałam takiego pecha, że leczyli mi dwa zęby tą metodą :/
Oj, też kiedyś mieliśmy taką dentystkę. Tzn. u mnie nie było problemu, bo generalnie zęby mam w porządku, ale mojej mamie 2 czy 3 zęby rozwaliła. Mam nadzieję, że nowy lekarz Ci pomoże :)
OdpowiedzUsuńI trzymam kciuki za staż!
Ja nigdy nie byłam u dentysty... :)
OdpowiedzUsuńA ja wczoraj byłam na zakupach:)
OdpowiedzUsuńJa teraz też już chodzę regularnie do dentysty, bo jestem po jednej kanałówce i nie chcę przechodzić tego po raz kolejny:(
OdpowiedzUsuńA co do pieczątki - skąd ja to znam:D