Jakoś tak to, co teraz się ze mną dzieje zupełnie do mnie nie pasuje.
Zrobiło się jakoś tak mało optymistycznie. Smutno, może trochę depresyjnie.
Nic już nie cieszy.
I nie jest to ot, tak z wymysłu, znikąd i bez przyczyny.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Jeden wielki zamęt w głowie.
Sama nie wiem czego chcę.
Brakuje mi konsekwencji, brakuje mi samozaparcia i pomysłów.
Jestem rozdarta pomiędzy tym, co wydaje się być słuszne, a tym co roi mi się w głowie.
Nie wiem, czy tak naprawdę chcę tego, co mi się tam uroiło.
Może to presja osób z zewnątrz?
niedziela, 24 lutego 2013
sobota, 16 lutego 2013
Drugie wspólne Walentynki
Nie jestem jakimś specjalnym zagorzałym fanem Walentynek, bo uważam , że miłość trzeba sobie okazywać codziennie i my właśnie tak postępujemy, ale nie jestem też ich przeciwnikiem, bo mimo wszystko lubię Go obdarowywać czymś miłym, a Walentynki to kolejna okazja, żeby Mu pokazać, że mi na nim bardzo zależy.
Tak więc 14 lutego mój K. przyjechał do mnie wieczorem z kwiatkiem doniczkowym, pięknie przyozdobionym czerwonymi serduszkami i zapakował mnie do samochodu i pojechaliśmy do naszej ulubionej restauracji na kolację, którą spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Oczywiście objedliśmy się strasznie, ale Optymistyczna miała zachciankę, zachciało mi się sernika z sosem malinowym, lodami i bitą śmietaną. K. nie byłby sobą, gdyby jej nie spełnił. Ale to już było obżarstwo! Potem, żeby zrzucić to, co właśnie zjedliśmy wybraliśmy się na wieczorny, romantyczny spacer po naszym mieście.
A jak Wy spędziłyście to święto? :)
Tak więc 14 lutego mój K. przyjechał do mnie wieczorem z kwiatkiem doniczkowym, pięknie przyozdobionym czerwonymi serduszkami i zapakował mnie do samochodu i pojechaliśmy do naszej ulubionej restauracji na kolację, którą spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Oczywiście objedliśmy się strasznie, ale Optymistyczna miała zachciankę, zachciało mi się sernika z sosem malinowym, lodami i bitą śmietaną. K. nie byłby sobą, gdyby jej nie spełnił. Ale to już było obżarstwo! Potem, żeby zrzucić to, co właśnie zjedliśmy wybraliśmy się na wieczorny, romantyczny spacer po naszym mieście.
A jak Wy spędziłyście to święto? :)
środa, 6 lutego 2013
Wszystko.
Dzisiaj kończę 23 lata.
Urodziny to taki dzień, który spędzam zawsze z najbliższymi mi osobami. I chociaż co roku co raz starsza jestem to jednak lubię ten dzień. :) Jest taki... wyjątkowy... Zawsze wtedy zastanawiam się nad tym, co może mi przynieść przyszłość...
Oprócz tego podjęłam ostatnio kilka dość ryzykownych decyzji, ale mam nadzieję, że mi się to opłaci.
Pisałam Wam o moich objawach przemęczenia jak krew z nosa itp. Było coraz gorzej, doszło nawet do tego, że bez powodu robiło mi się słabo. Tym samym postanowiłam spasować z pracą. Tak jak z początkiem marca kończy mi się umowa o pracę, tak robię sobie paromiesięczne wakacje. W tym czasie odpracuję praktyki zawodowe i zacznę poszukiwania na nowo z nadchodzącym rokiem szkolnym. Odmówiłam już dwóm pracodawcom. Wiem, że w tych czasach pracę w zawodzie jest ciężko znaleźć, ale... zdrowie jest najważniejsze. Poza tym złożyłam papiery do nowo powstającej szkoły prywatnej i pani dyrektor powiedziała, że jeśli tylko szkoła powstanie (chodzi o, to czy będzie dostatecznie dużo chętnych) to da mi znać i praca zaczynałaby się właśnie od września :).
Za tydzień są Walentynki. Kupiłam dzisiaj dla K. poduchę wielką czerwoną i mam zamiar dołożyć do tego taki karnet specjalny, wiecie taki, do wykorzystania przez K. u osobistej masażystki, czy tam na jakieś inne okazje, np. dobry, namiętny seks :D
Wczoraj natomiast miałam w pracy bal karnawałowy. Oczywiście był on przeznaczony dla dzieciaczków, ale panie też się miały przebrać. No to przebrałam się za panią wiosnę i akurat przypadło mi zastępstwo w Starszakach, więc poszłam z nimi na ten bal i w zasadzie nie wiem, kto się lepiej bawił dzieci, czy panie :D Tak tam wywijałyśmy, że nogi do dzisiaj mnie bolą. :D Dawno się tak dobrze nie bawiłam :)
Urodziny to taki dzień, który spędzam zawsze z najbliższymi mi osobami. I chociaż co roku co raz starsza jestem to jednak lubię ten dzień. :) Jest taki... wyjątkowy... Zawsze wtedy zastanawiam się nad tym, co może mi przynieść przyszłość...
Oprócz tego podjęłam ostatnio kilka dość ryzykownych decyzji, ale mam nadzieję, że mi się to opłaci.
Pisałam Wam o moich objawach przemęczenia jak krew z nosa itp. Było coraz gorzej, doszło nawet do tego, że bez powodu robiło mi się słabo. Tym samym postanowiłam spasować z pracą. Tak jak z początkiem marca kończy mi się umowa o pracę, tak robię sobie paromiesięczne wakacje. W tym czasie odpracuję praktyki zawodowe i zacznę poszukiwania na nowo z nadchodzącym rokiem szkolnym. Odmówiłam już dwóm pracodawcom. Wiem, że w tych czasach pracę w zawodzie jest ciężko znaleźć, ale... zdrowie jest najważniejsze. Poza tym złożyłam papiery do nowo powstającej szkoły prywatnej i pani dyrektor powiedziała, że jeśli tylko szkoła powstanie (chodzi o, to czy będzie dostatecznie dużo chętnych) to da mi znać i praca zaczynałaby się właśnie od września :).
Za tydzień są Walentynki. Kupiłam dzisiaj dla K. poduchę wielką czerwoną i mam zamiar dołożyć do tego taki karnet specjalny, wiecie taki, do wykorzystania przez K. u osobistej masażystki, czy tam na jakieś inne okazje, np. dobry, namiętny seks :D
Wczoraj natomiast miałam w pracy bal karnawałowy. Oczywiście był on przeznaczony dla dzieciaczków, ale panie też się miały przebrać. No to przebrałam się za panią wiosnę i akurat przypadło mi zastępstwo w Starszakach, więc poszłam z nimi na ten bal i w zasadzie nie wiem, kto się lepiej bawił dzieci, czy panie :D Tak tam wywijałyśmy, że nogi do dzisiaj mnie bolą. :D Dawno się tak dobrze nie bawiłam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)