czwartek, 6 marca 2014

A teraz o panu D. słów kilka.

Obiecałam to napiszę :)
Żeby wszystko zrozumieć, musimy cofnąć się do listopada 2013.
Wtedy to właśnie nic nie podejrzewając byłam sobie w pracy, gdy nagle otworzyły się drzwi lokalu i do środka wszedł On wraz ze swoimi znajomymi. Przywitał się normalnie i poszli usiąść jak każdy normalny klient. Mnie się gorąco zrobiło od razu na jego widok i wszystkie koleżanki się śmiały, że ło no to z tego na pewno coś jeszcze będzie. Oczywiście zaprzeczałam, nie z głupio fałszywej skromności, ale raczej wtedy naprawdę byłam o tym przekonana. No, bo jak to ? Miałabym wrócić po 3 latach do faceta, który rzec można mnie wystawił i musiałam oddać mu pierścionek zaręczynowy? Pf! Niedorzeczne! :D
Cóż, pan D. zgadywał wtedy do mnie, ale ja udawałam bardzo zajętą pracą, choć akurat zajęta wcale nie byłam :P No i tak sobie poszli. Aha, dodać ja muszę dla jasności, że po około roku od naszego rozstania nawiązaliśmy kontakt na fb, ale to był sporadyczny kontakt na zasadzie co słychać itp. Nic wielkiego.
W każdym razie po tym epizodzie zaczęło się też psuć już między mną a K. No i coraz częściej nawiedzały mnie myśli, że może K. nie jest tym jedynym i że może spotkam jeszcze kogoś innego. Ciągle nie myślałam tutaj o panie D.
Z panem D. wyszło śmiesznie. Otóż potrzebowałam namiarów na kogoś kto zna się na stronach internetowych i wiedziałam, że właśnie pan D. może mi kogoś polecić, więc po prostu zapytałam go to, przy następnej bytności na szacownym portalu fb. No i jakoś rozmowa nam zeszła tak, że pan D. zaczął mnie komplementować. Trochę się posypałam w tej rozmowie i na za dużo sobie pozwoliłam, co strasznie mnie nurtowało i na drugi dzień napisałam mu smsa, sprawdzając tym samym czy ma ten sam nr tel (:p), no i tak zaczęło się smsowanie, dzwonienie do siebie itp. Tak, w tym czasie ciągle jestem z K.
No i w końcu zrywam z K. a od pana D. słyszę pytanie o spotkanie. Jestem rozdarta jak cholera, bo pamiętam co mi zrobił, a jednocześnie tak mnie do niego ciągnie. I... zgadzam się, a potem na dzień przed odwołuję spotkanie jak tchórz. Tak, brawo dla mnie.
Pan D. się nie poddaje. Ale ja miażdżę jego nadzieje mówiąc, że nic z tego nie będzie, że ma się ode mnie odczepić i cóż, odrzucam propozycje sylwestrowe pana D.
Sylwestra spędzam z przyjaciółką na imprezie, gdzie bawię się świetnie, ale... w głowie siedzi mi pan D. Dlatego po powrocie do domu jakoś znów gadamy na tym przeklętym fb. Tym razem udaje mu się mnie namówić na "zupełnie przyjacielską naukę jazdy na łyżwach". Zgadzam się.
W międzyczasie jednak D. się rozchorowywuje i zamiast jazdy na łyżwach, gdy wyzdrowieje proponuje mi spotkanie jako znajomi. Głupia, zgadzam się.
W umówionym dniu przyjeżdża po mnie pod dom z kwiatami i już wiem, że to nie będzie spotkanie przyjacielskie. Jeszcze nie wiem czy mi się to podoba.
Zabiera mnie w najbardziej romantyczne miejsce w jakim byłam i czas się zatrzymuje. Serce przyspiesza, a ja już wiem, że to jest człowiek na którym tak naprawdę nigdy nie przestało mi zależeć. I że choćbym miała cierpieć jeszcze tysiąc razy przez niego, to chcę zaryzykować.
Wszystko toczy się szybko. Są pocałunki. Wracam w nocy.
Na następnym spotkaniu pada pytanie "Wrócisz do mnie?", a ja nie waham się ani chwili nad odpowiedzią.
Dwa tygodnie później, w nocy, u niego, padają słowa, których nigdy nie zapomnę: "Kocham Cię".

To już dwa miesiące odkąd powiedziałam mu "tak, wrócę do Ciebie", jesteśmy strasznie szczęśliwi i mam nadzieję, że tak już zostanie :)

Dziewczyny tym wpisem kończę stare dzieje. Kończę tego bloga. Jak chcecie, to zapraszam was tutaj: http://kobiece-5-minut.blogspot.com/
to będzie nowe miejsce gdzie będę pisać :)

6 komentarzy:

  1. powodzenia!
    mniej więcej wiem co czujesz, tak wiec trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. No bardzo ciekawe to wszystko, zaryzykowałaś jednak dla wlasnego szczescia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość nie wybiera ;))
    Szczęścia życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Stara milosc nie rdzewieje jak to mowia hihi :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój blog został zablokowany, jeśli nadal chciałabyś czytać, a nie masz dostępu, to proszę o maila na adres tmkwww@gmail.com, lub podania swojego e-maila, pod tym komentarzem. Przepraszam za spam, ale nie mam innego wyboru.
    Pozdrawiam,
    Kasia z "tak słodko, tak mile"

    OdpowiedzUsuń

Witaj!
Dziękuję za poświęcony mi czas. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz słowo od siebie.(jeśli nie jesteś z bloggera, proszę o pozostawianie swoich adresów, żebym mogła zajrzeć również do Ciebie).
Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy użytkowników anonimowych, jak również komentarzy chamskich, wulgarnych i cechujących się brakiem kultury.