piątek, 2 listopada 2012

O postcrossingu.

Od małego kochałam pocztówki. Zaczęłam je zbierać mając może z 5 lat. Wrzucałam do pudełka każdą, która przychodziła na święta, czy też z wakacji. Później zaczęłam kupować je nałogowo z każdego miejsca, gdzie tylko byłam.
Granicą szaleństwa był zakup 25 (!) pocztówek z wyjazdu do Włoch. Italię pokochałam na tyle, że nie mogłam się po prostu powstrzymać i wydawałam jedno euro za drugim na te kolorowe kartki, które wyciągam z szafki, chcąc po raz kolejny przenieść się do przepięknego Rzymu.
O postcrossingu słyszałam już jakiś czas temu, jego idea była mi znana, ale tak naprawdę przed przystąpieniem do projektu cały czas blokował mnie mój strasznie marny angielski. Jestem dzieckiem czasów, gdy w szkole był jeszcze tylko jeden język obcy (co osobiście uważam za wielce krzywdzące!)i niestety, bądź stety, (bo bardzo lubiłam niemiecki), trafiłam na język naszych sąsiadów- niemiecki, który znam na dość dobrym poziomie, ale jednak jest on dużo mniej przydatny, niż popularny angielski. Na angielski natknęłam się dopiero w liceum, w wymiarze podstawowym i to miałam go tylko z różnych skomplikowanych względów, o których nie będę teraz pisać, tylko 2 lata po 90 min w tygodniu (tak, śmiechu warte). Jak więc wspomniałam, angielski mój jest na tyle marny, że hamował mnie przed wzięciem udziału w zabawie, ale w końcu chęć rozwijania hobby stało się silniejsze i z nadzieją, że może polepszy się mój angol, a odbiorca kartki nie opluje jej ze śmiechu, gdy przeczyta moje wypociny, przystąpiłam do zabawy.
Na czym polega postcrossing?
Najogólniej rzecz biorąc chodzi o to, by zalogować się na stronie internetowej (postcrossing.com). Tam losujemy 5 osób, do których wysyłamy kartki. Są to osoby dosłownie z całego świata poczynając od Niemiec poprzez USA, na Kenii skończywszy. Po zarejestrowaniu naszej kartki możemy spodziewać się, że teraz to my otrzymamy od kogoś kartkę, tyle, że nigdy nie wiemy kiedy to nastąpi i z jakiej części świata będzie ta kartka. Kiedy więc znajdujemy w skrzynce kartkę np. z Tajwanu i kilka ciepłych słów skreślonych przez nadawcę, radość jest naprawdę ogromna.
Tylko uwaga! To naprawdę uzależnia. Ja dopiero zaczęłam, a już wydaję fortunę na kartki, znaczki, wyszukuję rozmaite wzory, zamawiam po internecie, jednym słowem złapałam bakcyla.
I chciałam Was zachęcić, żebyście też spróbowali, bo to naprawdę świetna sprawa!

24 komentarze:

  1. Napewno swietna sprawa tylko wiecej by mnie to wszystko kosztowalo gdyz znaczek kartka i dojazd do poczty kosztuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam pisać kartki jak i je dostawać (nawet na moim blogu postanowiłam zorganizować zabawę świąteczną, zapraszam może Ci się spodoba. )
    Również to co mnie hamuje, to kaleczny angielski..

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow :) To musi być coś świetnego :) Może kiedyś spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jesli o mnie chodzi to o postcrossingu słyszałam, ale nie brała udziału, bo mi się po prostu nie chciało. niedawno przyjaciółka mnie namówiła i szczerze powiem, że naprawdę się opłaca. miło jest dostać kartkę z Rosji z podobizną Elvisa Presleya i czytać takie miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znów muszę wrócić do tego :) Fajna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo, fajna idea :) Chyba spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna idea! Nigdy o tym nie słyszałam... czas nadrobić zaległości, dzięki!:)
    aniwlama

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ekstra! To uzależnia już po przeczytaniu o tym ;p Szkoda tylko, że teraz tak kiepsko u mnie z kasą :(
    A jeśli chodzi o drugi język w liceum, to miałam tak samo i też mnie to irytuje :/ Przecież języki są takie ważne i tak bardzo potrzebne! Jako dodatkowy miałam francuski, a naprawdę chciałabym się go nauczyć...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy pomysł. Z pewnością fajnie jest otrzymać kartkę z drugiego końca świata:) Ja na angielski jestem w ogóle uodporniona mimo wielu lat nauki nie potrafię zdania sklecić :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam się.

    Brzmi bardzo ciekawie :)Ja swojego czasu uwielbiałam papeterię i pisanie listów;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niespodzianka dla Ciebie u mnie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cała ta akcja wydaje się bardzo piękna i pozytywna. Taka pasja jest naprawdę godna pozazdroszczenia. Przechowujesz te pocztówki w jakimś specjalnym miejscu?

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialna sprawa z tymi kartkami, ja keidyś korespondowałam z kilkoma osobami i co prawda to nie były kartki tylko listy, ale wrażenia chyba takie same :-) Pozdrawiam.

    ot-taak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. zachęcił mnie Twój post :D przed chwilą założyłam sb konto na tej stronie i jak się zaopatrzę w jakieś pocztówki to powysyłam i bd z ciekawością czekać na pocztówkę :D zobaczymy, jak to wszystko się ułoży. pewnie się od tego niesamowicie uzależnię, i znając mnie bd potrzebowała troche czasu żeby ogarnąć jak ten system działa. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardo ciekawa idea! :)
    Ja nie lubię angielskiego, ale uczę się go, bo wiadomo - najważniejszy jezyk w dzisiejszych czasach ...
    zdecydowanie bardziej wolę niemiecki, ale moja uczelnia na studiach licencjackich stawia tylko na angielski. jak sie zdecyduje na magisterkę to nie ma mocnych, z największą radością biorę się za niemiecki :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Znam to :)
    Moja znajoma się w to bawi. Dobra sprawa dla ludzi lubiących tradycyjną pocztę, która niestety zanika. Może sama sięw to pobawię? Z drugiej strony moja znajoma wylosowała jakieś dziecko a tu już trudniej pisać ;P

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie znałam tego, ale to świetny pomysł:)

    Również mam ogromną ilość pocztówek, wiec może kiedyś skuszę się na tą zabawę:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nominowałam Cię do zabawy :) Szczegóły u mnie pod postem 199 :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajna sprawa ale kolejki na poczcie mnie przerażają. A kartki i tak dostaję od znajomych, którzy są porozrzucani po całym świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Też zbieram kartki z wszystkich miejsc w kórych byłam. I zaraz się tam zarejestruję :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam podobnie. Kartki przywożę zewsząd się da. Stare sprzed 20stu lat też można u mnie znaleźć. Nie mniej jednak moje serce szybciej bije na widok Aniołków.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapisałam się ! :) ja zawsze zwoziłam kartki zupełnie niezamierzenie. Kupowałam o kilka sztuk więcej w razie gdybym o kimś zapomniała, no i tak wracały z nami z wakacji. Lądowały jako zakładki do książek. Powiem szczerze, że się zastanawiam czy u mnie w mieście kupię jakiekolwiek pocztówki ;) ale na pewno coś znajdę!

    OdpowiedzUsuń
  23. hej fajne to tylko nie wiem jak wylosować jakąś osobę mam nadzieję że ktoś mi pomoże.

    OdpowiedzUsuń

Witaj!
Dziękuję za poświęcony mi czas. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz słowo od siebie.(jeśli nie jesteś z bloggera, proszę o pozostawianie swoich adresów, żebym mogła zajrzeć również do Ciebie).
Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy użytkowników anonimowych, jak również komentarzy chamskich, wulgarnych i cechujących się brakiem kultury.