wtorek, 20 sierpnia 2013

O pracy słów kilka.

Dzisiaj akurat odpoczywam od pracy, cieszę się dniem wolnym, więc od razu tutaj zaglądam :)
Wielu z was pytało w komentarzach jak to było z tą moją pracą, więc postanowiłam rozjaśnić nieco sytuację.
Nakreślę całą sytuację raz jeszcze i postaram się, żeby było w miarę jasno, a nie chaotycznie, jak to zazwyczaj mi wychodzi.

Pamiętacie może, że w 2012 odbywałam staż w przedszkolu. Potem oczywiście zatrudniono mnie na 1,5 miesiąca, bo ponoć taki jest wymóg stawiany przez urząd pracy. Swoją drogą dość głupi, no bo wiadomo, że jak pracodawca nie będzie chciał tej umowy przedłużyć, to ten miesiąc nikogo nie ratuje. No i tak było ze mną. Usłyszałam, że są zadowoleni i wszystko cacy, ale... nie mają etatów. No cóż, w tej branży to akurat ciągle są redukcje, a nie nowe etaty, i liczyłam się z tym. Zapewniono mnie, że o mnie pamiętają, że mam kończyć studia i się zgłosić, ale wiecie ja myślę, że to obiecanki cacanki, a głupiemu radość. No i siedziałam na bezrobociu jakiś miesiąc, więc nawet dość szybko znalazłam nową pracę w zawodzie. To był żłobek, oddalony od mojej miejscowości o ok. 35 km, więc musiałam liczyć dojazd. No, stawka była marna, bo 7 zł na rękę, a wiadomo, że benzyna kosztuje. No, ale przeszłam pozytywnie dzień próbny z dziećmi, babka była zadowolona, więc poszłam, zawsze lepiej mieć coś niż nic. Jednak wytrzymałam tam z 2 tygodnie, bo atmosfera była beznadziejna. Dwie babki: właścicielka i pracownica to były koleżanki, więc gadały ze sobą tylko, na mnie zwalając resztę obowiązków. Dodatkowo ciągle coś im się nie podobało i nie potrafiły tego normalnie powiedzieć, tylko po prostu autentycznie wrzeszczały. Nie przesadzam. Dzieci były dla nich grubymi bachorami, itp. Wrzaski na porządku dziennym. Nie wytrzymałam i odeszłam.
Siedziałam sobie znowu na bezrobociu jeżdżąc sobie na rozmowy o pracę, ale jakoś nic z tego nie wynikało. Może za bardzo przebierałam, ale nie chciałam jechać w jedną stroną 2 godzin i jakoś tak wyszło, że praca sama do mnie przyszła. Tzn. znajoma mojej mamy jest kierownikiem największej cukierni w moim mieście i zadzwoniła do niej w czerwcu, że potrzebują kogoś na wakacje i czy nie chcę przyjść. Stwierdziłam, że nie mam nic lepszego do roboty, więc pójdę.

Pracuję więc sobie w cukierni od czerwca. Na razie mam powiedziane, że jestem do końca września. jak będzie nie wiem, bo możliwe, że mi będą chcieli przedłużyć, jednak jeszcze nie zdecydowałam co zrobię, jeśli mi to zaproponują. Dlaczego się waham?
Po pierwsze nie jest to praca w zawodzie. Po drugie nie mam tam żadnej umowy, nawet umowy zlecenia, nic, co dałoby mi dowód, że mam jakieś doświadczenie, itp., no i stawka jest powalająca, bo aż 6,5 na rękę na godzinę. Pracuję po 10-12 h dziennie, schodzi mi na tym cały dzień, mam 2 dni, albo 1 w tygodniu wolny, a wiadomo od października wracam na studia, będzie trzeba pisać egzaminy, magisterkę, jeździć na zjazdy. A kiedy to wszystko zrobić, jak wracam do domu zazwyczaj dopiero o 21? Z drugiej strony zawsze to jakaś kasa, marna, bo marna, ale jest.
Jest jeszcze jeden powód, który chyba przeważy szalę w jedną lub w drugą stronę. Najprawdopodobniej jutro dowiem się, czy będziemy razem z K. nadal tylko we dwójkę...


14 komentarzy:

  1. Dlatego się cieszę, że posłuchałam głosu rozsądku i wybrałam inne studia, branżę itd. Bo z tego co słyszę to każdy, kto chciałby pracować w szkole/przedszkolu/żłobku w pewnym momencie ma mega trudności z dostaniem stałej pracy.
    Nie myślałaś może o dorywczej opiece nad dziećmi jako niania?

    Trzymam kciuki za jutro, żeby okazało się po Waszej myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, ale porywająca stawka 5 zł/h i brak jakiejkolwiek umowy mnie zniechęciły.

      Usuń
  2. no to trzymam kciuki, by było jak chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre jest to że coś masz zawsze to parę groszy tka jak mówisz, ale nie zawsze da się wszystko pogodzić ta jak się chce.
    Co masz na myśli pisząc, ze nadal we dwójkę? To co macie być w trójkę? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. po maturze przez ponad rok pracowałam w sklepie dorywczo: stawka 6 zł na godzinę, brak umowy. ale nigdy w życiu nie będę żałowała, że tam pracowałam :) poznałam mnóstwo fajnych ludzi, nauczyłam się pracy, odpowiedzialności, kontaktu z naprawdę różnymi charakterami ;) dodało mi to pewności siebie. mimo braku umowy miałam pewność, że zawsze te prace bede mogła dopisać do cv, a ówczesna szefowa z przyjemnością napiszę mi parę dobrych zdań o mojej pracy.
    wiem, że zawsze trzeba zaczynać od najniższych szczebelków, ale przy tym nigdy nie rezygnować ze swoich planów, celów i marzeń :)

    nie wiem czy dobrze zrozumiałam ostatnie zdanie, ale ... niech będzie tak jak oczekujesz, trzymam kciuki! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak pracowałaś w przedszkolu, czyli coś tam jeszcze pamiętam. :)
    Praca jak praca, chociaż tak na przeczekanie, pieniędzy nigdy nie jest za dużo. Mam nadzieję, że wkrótce znajdziesz coś lepszego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pracę, którą opisałam mogłabym mieć "na chwilę". Tak o, to raczej odpada. Wolę miejsce, gdzie można się piąć w górę, gdzie coś się dzieje. A cukiernia, to ciągle to samo, więc.. Chociaż ważne, że będziesz miała swoją kasę ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pracuję w call center i zarabiam na rękę prawie 7 zł za godzinę... Jak na Toruń to sporo, ale... to mnie właśnie przeraża, że nie ma żadnej normalnej pracy :(

    OdpowiedzUsuń
  8. No i jak nadal we dwoje? :))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Masakra... teraz tak wykorzystują ludzi, że szkoda gadać...
    Ja bez doświadczenia w sklepie odzieżowym zarabiałam po 6zł.
    I myślałam, że to przez to, że jestem młoda, nowa bleble...
    Ale widzę, że gdzie indziej wcale nie jest lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Stawki faktycznie marne, Żeby chociaż dali jakiś świstek potwierdzający doświadczenie, o składkach nie wspominam.
    Ale trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej. A skoro jest szansa, że życie ma dla Ciebie inne obowiązki to może i lepiej, że nie musisz wybierać jak pogodzić dwie role (zakładając, że dobrze zrozumiałam sens ostatnich zdań).
    Niech się wszystko ułoży po Twojej myśli :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hmm ostatnie zdanie a raczej wiaodmosc jak to bedzie bedzie miala decydujacy wplyw na to jak to bedzie z ta praca a potem mozna dalej myslec choc nie wiem czy pracowanie do 21 w momencie pisania pracy magisterskiej jest dobre wiem pieniadze sa wazne ale przeciez nie mozna zaalic studmdiow i tez trzeba zadbac o zdrowie...
    no ale jak na poczatku napisalm wiaodmosc na ostatnie zdanie zdecyduje co i jak

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech zawsze coś, ale z pewnością to nie praca na dłuższą metę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciężko o pracę w tych czasach, to okropne, bo chcesz, a nie masz jak. Trzymam kciuki, by było jak najlepiej ;)

    OdpowiedzUsuń

Witaj!
Dziękuję za poświęcony mi czas. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz słowo od siebie.(jeśli nie jesteś z bloggera, proszę o pozostawianie swoich adresów, żebym mogła zajrzeć również do Ciebie).
Zastrzegam sobie prawo do usuwania komentarzy użytkowników anonimowych, jak również komentarzy chamskich, wulgarnych i cechujących się brakiem kultury.