środa, 25 lipca 2012

Imieniny K.

Dzisiaj są imieniny K. Jak już pisałam, prezent już mam. Szczerze mówiąc jestem cała zestresowana, czy mu się w ogóle spodoba. Zawsze się staram, żeby prezentami trafiać w gusta osób obdarowywanych, bo sama nienawidzę nietrafionych prezentów.
K. dzień spędza w pracy, więc pojadę do niego dopiero wieczorem. Trochę mnie ta uroczystość nie bawi, jako że będzie polegała na siedzeniu z jego rodzicami przy wspólnym stole. A jego rodzice, szczególnie mama, bardzo lubią się naśmiewać z moich planów i poglądów. Nauczyłam się już tym nie przejmować i większość rzeczy zostawiać po prostu dla siebie, ale jakby nie było miłe to nie jest.

Nadal leniuchuję. Książka w ręku i czytam jedną powieść za drugą. Pracy nadal szukam. Dzisiaj byłam na dwóch rozmowach, obie w charakterze kelnerki. Mam czekać na telefon, no to czekam. Jutro jadę na kolejną, tym razem w charakterze animatorki, której głównym zajęciem jest praca z dziećmi. Powiem Wam, że to może być fajne, jako że w moim przyszłym zawodzie wymagają doświadczenia w pracy z dziećmi, tylko coś mi się zdaje, że godziny i zapłata do bani.

Ogólnie mam luz z tą pracą. Wcześniej się spinałam, bo to od października zaoczne studia i z czego opłacić? Ale okazuje się, że kochanych rodziców mam i mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Otóż mam szukać tak długo aż znajdę coś, co mnie zadowoli, a oni mi opłacą wszystko. Dziękuję! :)
Także luz blues i w końcu coś znajdę :)

W poniedziałek muszę jechać zawieźć te papiery na uniwerek. A obudziłam się oczywiście dzisiaj, że nie mam aktualnego zdjęcia, więc jeszcze muszę szybko w piątek zrobić. A tak mi się nic nie chce, że najchętniej bym leżała do góry brzuchem i zbijała bąki. Szkoda, że za to nie płacą. :P

P.S. wpadnę do Was później. :)

sobota, 21 lipca 2012

Wszystkiego po trochu.

1. W końcu odebrałam dyplom i zobaczyłam go na oczy. Bo na absolutorium jak się okazało dawali tylko zaświadczenia, a o dyplomie trzeba było zapomnieć. No, ale mam w końcu i mogę nim oczy nacieszyć. Wiecie, co mnie najbardziej zdziwiło? Mieli łamać legitymacje na pół, a tutaj wchodzę, chcę wyciągać zaświadczenie, a babka do mnie, że nic ode mnie nie potrzebuje. Nie to nie. Podpisałam szybko dokumenty i uciekłam, zanim się zdążyła upomnieć o cokolwiek. Tym sposobem mam nieprzerwany status studenta. Tzn. mam nadzieję, bo muszę dostać się na magisterkę.

2. Magisterka. Czemu zawsze muszę wybrać taki uniwersytet, że wyniki rekrutacji są chyba najpóźniej w kraju? :P Podczas gdy wszyscy znajomi mają już wyniki, ja... mogę dopiero składać papiery. I to od 30 lipca. Na razie dopiero wpłaciłam kasę za wpisowe i czekam aż będę mogła zawieźć papiery i na wyniki do... końca września. Dodam, że to jedyny kierunek i na jedynej uczelni na jaką złożyłam, więc trochę ryzykuję, bo jak się nie dostanę... Nie chcę nawet tego brać pod uwagę!

3. Praca. Ostatnio pisałam o tej rozmowie w call center. I nawet miałabym tą pracę. Ale nie chcę. Dajcie spokój, warunki były do bani. I godziny i zapłata marna. Naprawdę szkoda zachodu. Tak więc nadal na bezrobociu. Po niedzieli idę do DPS-u, złożyć papiery do ich bazy, tak mi doradzono w UP, więc co tam. Nie liczę za bardzo na nic, ale każdą szansę wykorzystam, żeby sobie potem nie pluć w brodę.

4. K. ma w środę imieniny. Kupiłam mu w prezencie książkę dotyczącą piłki nożnej, a dokładniej Mistrzostw Europy. K. jest pasjonatą piłki, więc mam nadzieję, że taki prezent mu się spodoba. W sumie książka jest na tyle ciekawa, że sama się w niej trochę zaczytałam :D.

5. Auto nadal nie na chodzie, ale jakoś sobie radzimy. Przede wszystkim K. pożycza auto od brata, tylko gorzej jak od poniedziałku będzie musiał wracać do pracy, a przecież T. też potrzebuje samochód. Autobusy odpadają, bo jeżdżą tam raz na ruski rok. Ale coś wymyślimy.

6. Dzisiaj idziemy do kina. Już tak dawno nie byliśmy, że to będzie miła odmiana.

7. Leci nam już 15 miesiąc razem. :) Nie do uwierzenia. Zaczynamy składać budżet. Na pewną okazję. Zdaje się, że oświadczyny coraz bliżej. Chyba nawet domyślam się kiedy. Ale o nic nie pytam i nic na ten temat nie mówię. Tylko K. powiedział, że on już będzie odkładał z wypłaty na ten nasz ślub, bo z jednej wypłaty to wolno nam póki co pójdzie. No, ale nie myślcie, że ja mu tak pozwolę samemu odkładać. Na razie zaczepiam się dorywczo do pracy jako hostessa i to co zarabiam to też odkładam. A jak znajdę pracę na stałe to będę równo już odkładać. Moglibyśmy sobie odpuścić i wziąć od rodziców. Nie byłoby problemu, bo oni sami nawet nadmieniali, że gdyby kiedyś coś, to pomogą. Ale wiecie co? Nie chcemy. Chcemy sami, po swojemu, bez wtrącania się, bo to ktoś daje kasę, to potem chce mieć wpływ na to co i jak. Damy radę. :)

czwartek, 19 lipca 2012

Trudności się piętrzą.

I znów pod górkę.
Wiedziałam, że ze znalezieniem pracy jest ciężko, ale szczerze mówiąc nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak. W końcu nie mieszkam na jakimś zadupiu, tylko w ponad 30- tysięcznym mieście, więc myślałam, że jakoś to będzie. Co więcej, miasto to znajduje się 40 min drogi od ponad 700- tysięcznego pod względem mieszkańców miasta, więc tym bardziej myślałam, że będzie ok.
Ale nie.
Jak szukam pracy w zawodzie, to słyszę, że jestem za mało doświadczona, bo to minimum 2 lata trzeba mieć, a ja przecież zaraz po studiach, więc taki świeżak nikomu nie odpowiada.
Jak szukam pracy jakiejkolwiek, czy w sklepie, czy w biurze, czy nawet na głupiej hali to znów mam za wysokie wykształcenie do tego.
Akurat jak pisałam te żale to zadzwonili do mnie z call center na rozmowę o pracę. Nie jestem przekonana do tego typu pracy, ale i tak jutro miałam jechać odebrać dyplom z uczelni, więc pojadę na tę rozmowę i zobaczę co i jak proponują.
Żałuję trochę, że się zgapiłam, bo będąc na wakacjach była oferta stażu w DPS-ie. Teraz już nieaktualna, a to przecież coś w moim zawodzie. No i jak poszłam zapytać, czy można jeszcze liczyć na jakieś staże, to usłyszałam, że owszem, ale po nowym roku, bo teraz to oni nie będą już mieć pieniędzy. ;/
Dodatkowo K. popsuł się samochód, nie ma czym do mnie dojechać i to jest spory problem, bo jesteśmy z dwóch innych miejscowości, oddalonych o tyle, że o dojściu pieszo nie ma mowy.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Fotorelacja z Zakopanego.

Wyjazd udał się wspaniale. Nacieszyliśmy się wspólnymi chwilami. I ciągle było nam za mało.
Jako, że byłam tam już trzeci raz, robiłam za przewodnika, bo K. był w Zakopanem po raz pierwszy.
Nie będę opisywać ze szczegółami każdego dnia. Zamiast tego proponuję fotorelację. :) Zakochajcie się w widokach :)

Niedziela 8.07.12
Kopalnia Soli w Wieliczce

Krupówki

Poniedziałek 9.07.2012
Wodogrzmoty Mickiewicza (w drodze na Morskie Oko)

Morskie Oko

wieczorem wybraliśmy się na Gubałówkę

Wtorek, 10.07.2012
Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m)

schodzimy w dół

Środa, 11.07.2012,
Dolina Kościeliska przez Przełęcz Iwaniecką do Doliny Chochołowskiej
z zahaczeniem o Jaskinię Mroźną

Czwartek, 12.07.2012
Dolina za Bramką, Dolina Strążyska przez czarny szlak pod Sarnią Skałę, Dolinę Białego aż pod Skocznię narciarską Wielką Krokiew

w tle wodospad Silkawica

Piątek, 13.07.2012
Dolina Pięciu Stawów Polskich

Sobota, 14.07.2012
Kraków



wtorek, 3 lipca 2012

Szybko mija ten czas

Jestem, jestem.
Nigdzie się nie ulotniłam, tylko jakoś tak... doba ma za mało godzin jak dla mnie. Nie da się jej jakoś rozciągnąć?

Niby nie powinno mi brakować czasu, w końcu mam przecież wakacje. Złudne to jednak jest. Rankiem pomagam w pracy mamie, żeby łatwiej i lepiej jej to szło, później pędzę na odchudzający spacer z psem (odchudzający psa, a nie mnie :D), wieczorami spotykam się ze znajomymi, albo z K.

W czwartek mam absolutorium, i w końcu oficjalnie zobaczę mój dyplom na oczy, bo niby się obroniłam, ale jeszcze go nie widziałam. A w niedzielę z samego rana ruszamy w kierunku Zakopanego. Cieszę się bardzo, bo to pierwsze moje wakacje z K. i to 7 dni sam na sam. Już się nie mogę doczekać.

W międzyczasie biegam więc po sklepach i kupuję to, co jeszcze zostało do kupienia przed wyjazdem. Trochę jest tych spraw do pozałatwiania.

Zarejestrowałam się też UP i czekam na oferty pracy od nich. Pomiędzy oczekiwaniem wyławiam co ciekawsze oferty pracy z neta. Dziś byłam na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej. Myślę, że poszło mi nieźle. Ale na efekty muszę czekać do po 20 lipca, dopiero wtedy ma być coś wiadomo.

No to, tak na szybcika dałam znać, ze żyję. Teraz znowu lecę, więc zajrzę do Was jutro. :*