czwartek, 27 grudnia 2012

Refleksje o tym, co było

Kiedy kończy się jakiś okres w moim życiu, zawsze nachodzą mnie refleksje o tym, co było. Chcąc nie chcąc 2012 rok dobiega końca. Ostatnio usiadłam sobie wygodnie na kanapie i przed oczami mignęły mi wydarzenia tego roku. Z pewnością mogę go zaliczyć do bardzo udanych.

STYCZEŃ
Nowy Rok powitaliśmy wtedy na zabawie sylwestrowej. Było bardzo udanie, a chociaż nie jestem osobą przesądną, to istnieje powiedzenie, które mówi, jakie pożegananie starego i powitanie nowego, taki cały przyszły rok. Może
 jest w tym ziarenko prawdy, choć szczerze mówiąc oprócz świetnego sylwestra, styczeń przyniósł nam czas kłótni. To był pierwszy taki czas w naszym związku.

LUTY
W tym miesiącu jedynym ważnym wydarzeniem są moje urodziny.

MARZEC
Tutaj znowu urodziny obchodzi K. A więc początek roku bardzo huczny i świąteczny.

KWIECIEŃ
Przemija nam spokojnie, na wiosennych spacerach i różnych wycieczkach po okolicy.

MAJ
To właśnie w tym miesiącu mam egzaminy praktyczne na uczelni, zaliczam wszystkie zaliczenia na zerówkach, żeby spokojnie móc przygotowywać się do obrony.
17 maja natomiast mija rocznica odkąd jesteśmy z K. razem. Świętujemy ją w naszej ulubionej restauracji, a bukiet róż, który dostaję od K. składasię z 12 kwiatów.

CZERWIEC
Obroniłam się! Pierwszy etap studiów już za mną. Mam wyższe wykształcenie i zaczynają się moje wymarzone wakacje

LIPIEC
Pierwsze wspólne wakacje w Zakopanem i niesamowite wspomnienia.
Po powrocie fantastyczna wiadomość- dostałam się na magisterkę :) Pierwsze poszukiwania pracy, gorzkie rozczarowania i....

SIERPIEŃ
Pierwsza praca. Jednak to nie to, o czym marzyłam. Pracuję, ale wciąż myślę o zmianie...

WRZESIEŃ
Nadal męczę się w pracy, która mi nie odpowiada, ale nie tracąc nadziei szukam dalej.

PAŹDZIERNIK
Niesamowity telefon od pani dyrektor przedszkola. Zrywam umowę w byłej pracy- kto nie ryzykuje nic nie zyskuje. Dostaję się na staż do przedszkola. Zakochuję się w tej pracy. Żyję nią.
Rozpoczynam naukę na II stopniu studiów. Nowa uczelnia. Nowi ludzie. Wszystko poznaję od nowa, ale co najważniejsze podoba mi się i w końcu jestem pewna, co chcę robić w życiu.

LISTOPAD
Robi się zimno, szaro, buro i ponuro. Źle to na nas wpływa. Kłócimy się. Mama K. daje nam w kość. Jej popisy się na nas odbijają. Nasz związek wisi na włosku.
W ostatnim momencie zbieramy się w sobie i wypadamy z letargu, walczymy o siebie i o nasze szczęście. Odsuwamy mamę na dalszy plan. Wszystko wraca do normy.

GRUDZIEŃ
Planujemy Sylwestra.
Święta spędzamy razem z moją i K. rodziną.
Mama K. zachowuje się przyzwoicie. Może jest nadzieja na lepsze z nią stosunki?

Uważam ten rok za bardzo udany, mimo kilku niemiłych spraw, ale przecież nigdy nie może być idealnie :)
Życzę sobie i Wam, aby ten nadchodzący 2013 rok okazał się równie pomyślny albo jeszcze lepszy od tego przemijającego!

niedziela, 23 grudnia 2012

Coraz bliżej święta

Już jutro Wigilia.
Nareszcie w domu pachnie cudownie potrawami świątecznymi, a przygotowania pochłaniają każdego. Już prawie wszystko gotowe, już prawie zapięte na ostatni guzik. Jeszcze tylko kilka drobnych szlifów i będziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki, a potem zasiądziemy do stołu z najbliższymi. Na ten szczególny czas chciałabym życzyć Wam:

zdrowych, spokojnych świąt Bożego Narodzenia:)

a prócz tego:

zdrowych gardeł, żebyście mogli śpiewać przy wigilijnym stole kolędy tak głośno bym Was usłyszała u siebie :)
wytrwałości w poszczeniu przez jutrzejszy cały ranek, żebyście wieczorem mogli objadać się bez wyrzutów sumienia i docenili smak wigilijnych potraw
i może nie mikołaja z workiem pełnym prezentów, lecz całej rodziny zgromadzonej przy stole wigilijnym i bezcennych wspólnych chwil.

Kochani, chcę ten czas w szczególności poświęcić mojej rodzinie. Dlatego znikam z bloga na te kilka dni. Po świętach natomiast jedziemy z K. do Pragi, dlatego prawdopodobnie odezwę się już po Nowym Roku :)

Pomyślności!

środa, 19 grudnia 2012

Jak jest za dobrze, to szybko nadciągną czarne chmury

Czujecie święta?
Ja wcale. Nie wiem, może za mało wychylam nos z domu. Poza pracą oczywiście. Kursuję tylko dom- praca, praca- dom i w zasadzie nie mam na nic innego czasu.
Nie mam jeszcze choinki, bo u mnie jest zwyczaj ubierania jej w Wigilię i w zasadzie dopiero wtedy pewnie poczuję atmosferę- o ile w ogóle poczuję, bo coś mocno mi się wydaje, że tegoroczne święta będą niewypałem, oczywiście z powodu napiętych stosunków z teściową przyszłą.
Ale wpływ na to na pewno ma też fakt, że wczoraj dowiedziałam się, że najprawdopodobniej od marca będę z powrotem na długotrwałym urlopie i będziecie mieli mnie już dość. Urlop ten to oczywiście inaczej znów bezrobocie. I najgorsze co można usłyszeć to chyba to, że świetnie sobie człowiek w pracy radzi, ale budżet będzie obcięty i kogoś zwolnić trzeba, a że pracuję najkrócej, nie mam rodziny, jestem młoda, to na pewno sobie poradzę.
Staram się nie przejmować i liczę, że do marca sytuacja ulegnie zmianie, ale jednak trochę mi szkoda, że tak by się to miało potoczyć.

wtorek, 11 grudnia 2012

Bo ja się przecież wcale nie opuszczam!

Zawsze tak jest.
Za każdym razem, kiedy w końcu kliknę magiczną ikonkę napisz posta, zredaguję go jakimś cudem do końca i wcisnę opublikuj, a potem poodwiedzam Was, obiecuję sobie, że tym razem to już ostatni raz, kiedy znów zaniedbałam bloga. I że teraz już będę na bieżąco z notkami u Was, z komentowaniem i w ogóle z pisaniem. A co mi z tego wychodzi? No jak zwykle nic.

W ogóle ostatnio zauważyłam, że niestety ale nie potrafię dotrzymywać obietnic, które podejmuję względem samej siebie. Na przykład obiecałam sobie, że jak znajdę pracę to zapiszę się na areobik bądź zumbę czy coś w tym guście. No i co? Nic oczywiście. Brakuje mi motywacji. Obżeram się piernikami, słodyczami, czuję atmosferę świąt, a waga ani drgnie, więc i chęci do wypacania zbędnych kalorii brak.
Następnym przykładem jest kurs angielskiego. Koniecznie chcę podszkolić ten język, ale kolejny raz kończy się na chęciach, a braku działania. Słomiany zapał chyba mam do wszystkiego.

Wróciłam do pracy po L4. Pierwsze dni były ciężkie, żeby na powrót wpaść w ten rytm, ale już jest dobrze- przyzwyczaiłam się.
Zaliczyłam ostatni zjazd w tym roku na studiach i teraz mam już labę.

6.12. przyszedł do mnie Mikołaj i przyniósł mi nalewkę, którą mój mikołajkowy K. sam sporządził i przepiękny terminarz z włoskimi widokami na okładce, jako że ja zakochana w tym kraju jestem.
Byliśmy też na zimowym spacerze, obejrzeć choinkę, która stoi na rynku w naszym mieście. A potem pan Mikołaj zabrał mnie na pizzę mikołajkową.


wtorek, 4 grudnia 2012

Grudzień.

Zbliża się koniec roku. Nie mogę uwierzyć, że to już. Pamiętam jakby to było wczoraj jak bawiliśmy się na Sylwestrze i byliśmy ciekawi, co nam przyniesie 2012 rok, a tutaj już jego koniec.
Za 3 tygodnie święta. Jestem z siebie dumna, bo tym razem mam już pomysły na prezenty dla wszystkich!
Czekam tylko, aż wpłynie na moje konto świeży zastrzyk gotówki i wybieram się na zakupy :) A potem obiecuję pokazać Wam te nabytki :)

Dzisiaj się nudzę w domu. Mama K. ma imieniny.Jednak nie jadę. Głównie ze względu na to, że nadal jestem na L4, ale po prawdzie przyznam się Wam, że to, co ostatnio odstawiała za numery sprawia, że jakoś nie mam większej ochoty na bliższe spotkania z nią. Oczywiście jako, że to Jego mama, zawsze staram się być miła dla niej i przekazałam jej życzenia za pośrednictwem K., no ale jak mówię po tym wszystkim jak próbowała nas skłócić i doprowadzić do naszego rozstania mam do niej hmm... żal? Wiem, że nie pisałam tutaj o niczym takim. Nie chciałam jakoś, czy raczej nie byłam wtedy w stanie, bo bardzo to przeżywałam i w sumie nadal przeżywam. Na pewno Wam opowiem jak już do końca ochłonę z emocji :)

Jutro mam kontrolę u okulisty i mam nadzieję, że już wszystko będzie ok, bo w czwartek odbywa się u nas w mieście zapalenie lampek na choince i chcieliśmy z K. przejść się obejrzeć to wydarzenie, zwłaszcza, że już tak dawno nigdzie nie byliśmy, oczywiście przez brak czasu:(
No i jestem winna przyjaciółce seans kinowy, bo przez to zapalenie musiałam odwołać nasze ostatnie wyjście na "Pokłosie", o którym słyszałam dobre opinie.

A dzisiaj u mnie pierwszy śnieg. Szkoda tylko, że popołudniu zaczął się topić.

sobota, 1 grudnia 2012

L4

Doigrałam się.
Od jakiegoś czasu w pracy panowało zapalenie spojówek. Powiem Wam, że nie miałam pojęcia, że to cholerstwo jest zaraźliwe!
Pewnego wieczoru oczy po prostu zaczęły mi strasznie ropieć i zrobiły się całe czerwone. Początkowo myślałam, że to ze zmęczenia. Ale z każdym dniem było coraz gorzej.
Chciałam dostać się do okulisty, ale terminy prywatnie dopiero w styczniu!
No i tak się męczyłam, ale już prawie nic nie widziałam na oczy i mój K. kochany pojeździł po okulistach i tak się naprosił i tak nacudował, że... dostałam wizytę tego samego dnia i to w dodatku na NFZ jako pomoc doraźną. Chyba użył całego swojego uroku osobistego :)
No i oczywiście okazało się, że to postać epidemiologiczna zapalenia spojówek. Dostałam L4 i zakaz zbliżania się do rodziny i K.
Siedzę tak od wtorku na tym zwolnieniu i już mnie diabli biorą, tak mi nudno. Nadrabiam zaległości książkowe, przetrzepuję internet we wszystkie możliwe strony, wysprzątałam cały dom, że się z Tż śmialiśmy, że nawet test białej rękawiczki Perfekcyjnej Pani domu nic by nie wykazał :P. Porobiłam wszystkie projekty na studia no i nie wiem, co już mam ze sobą zrobić... A posiedzę tak jeszcze do środy...