sobota, 28 stycznia 2012

30.

Jestem ciekawa jak to jest.
A dokładniej dlaczego nie zdałam egzaminu, a koleżanki, które brały ode mnie odpowiedzi na pytania zdały?
Taka mała anomalia.

Już wiem!
Pewnie dlatego, żeby utrzymać w moim życiu stały dość wysoki poziom stresu. I jeszcze dlatego, żebym nie musiała zastanawiać się, co zrobię z pierwszym tygodniem ferii. Bo teraz mam zapewnioną rozrywkę w całej okazałości: nauka, nauka, nauka.
Choć przecież na pierwszy termin egzaminu umiałam i na niewiele mi się to zdało...

piątek, 27 stycznia 2012

29.

Niech ten styczeń się już skończy.
Nie był to najlepszy miesiąc pod wieloma względami. A podobno jaki początek roku, taki cały rok. Oby nie!
Po pierwsze styczeń przyniósł nowe nie najlepsze wieści zdrowotne. Leczenie zęba co prawda jest w trakcie i przebiega jak najbardziej prawidłowo- przynajmniej na razie, więc tutaj jestem dobrej myśli. Jednak nowym problemem jest guzek na piersi, który się u mnie pojawił. Zapisałam się już do jednego z lepszych ginekologów w mieście, ale wizyta dopiero 10 lutego. Co prawda biorąc pod uwagę, że to na NFZ to nawet nie jest to tak długo, jak się spodziewałam. Karmię się nadzieją, ze ten guzek to wynik podwyższonej prolaktyny w skutek brania anty i że teraz jak już je odstawiłam to powoli wszystko wróci do normy, ale na fachową diagnozę muszę jeszcze poczekać.

I do tego doszła sesja i nerwów sporo i muszę sama przyznać ze wstydem, że byłam nie do wytrzymania. Ale K. mężnie wszystko zniósł i stwierdził, że po to jest, żebym miała na kogo pokrzyczeć, i żeby miał mnie kto w tych trudnych chwilach wspierać. Mądrego mam mężczyznę!
Sesję zakończyłam niby wczoraj. Piszę niby, bo niestety mam przeczucie, że tym razem będę do tyłu z jakimś egzaminem, jeśli nie z obydwoma. Takich pytań się kompletnie nie spodziewałam. Pozostaje czekać na wyniki i mieć nadzieję, ze jednak jakoś uda się zdać, bo już naprawdę jestem mocno zmęczona egzaminami jeden po drugim, dzień po dniu. Czy Wam też tak beznadziejnie ustawiają egzaminy? co więcej poprawki też ustalili dzień po dniu. Bez serca.

A teraz idzie luty. I wierzę, że będzie lepszy, niż styczeń. Bo w lutym będą moje urodziny i postarzeję się o kolejny rok. I w lutym będziemy mieli dużo czasu dla siebie, bo w końcu będę miała przerwę semestralną.
Najważniejsze, że razem.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

28.

Opanowało mnie totalne lenistwo. Nic mi się nie chciało kompletnie. Ani pisać notek, ani komentować Waszych- chociaż wszystkie posty czytałam, żeby być na bieżąco. Aż wstyd, że taki leń mnie odwiedził! W tym tygodniu zostały dwa ostatnie egzaminy w sesji, a ja zamiast się uczyć, wymyślam wszystko, byle tylko nie to. Nawet już sufit i wzory na mojej tapecie stały się nagle wielce interesujące.

Ostatnio oglądaliśmy z Krzysiem nowego Sherlocka Holmesa. Przyznam, że po tak wielu zachwalających recenzjach, spodziewałam się nieco lepszego filmu. To znaczy nie, że był on zły, bo podobał mi się, ale wydawał mi się strasznie ciemny i taki trochę na siłę długi. K. tak był napalony na ten film, a potem  stwierdził, że taki średni on jest i po 30 minutach ułożył się wygodnie na moich kolanach i zasnął :P. Śmiać mi się chciało.

Zbliżają się urodziny K. i intensywnie myślałam nad prezentem dla niego. Wymyśliłam i nawet nie było to trudne. K. od dawna marzy o zegarku, więc zaczęłam składać pieniądze na kupkę i mam zamiar mu takowy kupić. Kiedyś oglądaliśmy razem na necie takie zegarki i stąd wiem, jakie mu się podobają. Także mam nadzieję, że będzie zadowolony.

A jeszcze zanim urodziny, to wcześniej będą Walentynki. Obchodzicie dziewczyny to święto? To już w sumie niedługo. Co kupujecie drugim połówkom z tej okazji?

Idę uraczyć się mocną kawą i może w końcu jakoś zmobilizuję się, żeby przysiąść nad notatkami...

środa, 18 stycznia 2012

27.

Zostały jeszcze tylko dwa egzaminy. Poprzednie, o których pisałam, zdałam. Oba na 4,5. Jestem zadowolona, bo jak na razie 4,5 to moja najniższa ocena w tym semestrze. I oby taka dobra passa się utrzymała. K. się śmieje, że kujon jestem, chociaż dobrze wie, że to nieprawda. Po prostu zauważyłam, że im mniej się tą całą nauką stresuję, im mniej o tym myślę i im bardziej na luzie podchodzę do egzaminu, tym lepiej na tym wychodzę.

Wczoraj był 17. A 17 oznacza naszą kolejną miesięcznicę. Minęło właśnie osiem miesięcy odkąd jesteśmy razem i dziś zaczynamy miesiąc dziewiąty. Wczorajszy wieczór spędziliśmy razem na wspominaniu tego, co było. Tak, wiem, zupełnie jak stare dziadki, które siedzą w fotelu, gapiąc się na album ze zdjęciami i mówiąc:
- A pamiętasz, jak... (i tutaj wymieniają gro zdarzeń, jakie miały miejsce w przeszłości).
Ale dobrze nam z tym, wiecie?
Może trochę zabrakło rocznicowego seksu, i może aż tak dziadkowato byśmy nie spędzili tej daty, ale oczywiście nabawiłam się infekcji i z seksiku musiały być nici. Infekcja towarzyszy mi od kilku dni, ale już jest na szczęście o niebo lepiej i mam nadzieję, że zdążę jeszcze przed Wujaszkiem się wyleczyć i zawlec Krzysia do wyrka.

Wczoraj spadł u nas w końcu pierwszy porządny śnieg. Taki, którego choć trochę było widać, i już się w sumie ucieszyłam, że dzieciaki będą miały frajdę, pojeżdżą na sankach czy ulepią bałwana, ale oczywiście nie było się co cieszyć na zapas, bo dzisiaj jak wstałam, zastałam wielką chlapę, błocko i nieprzyjemną pogodę- wszystko się stopiło.

Ostatnio wrócił mój zapał do czytania książek, bo ostatnio coś gorzej z nim było. I teraz całe popołudnia spędzam na czytaniu. W końcu nic lepszego nie mam do roboty- do południa się uczę, a po południu K. nie ma, bo jest w pracy, więc czymś muszę się zająć.

W piątek mam kolejną wizytę u dentysty. Ostatnią wizytę mogę zaliczyć chyba do udanych. Dostałam znieczulenie, więc nie było tak źle z tym leczeniem kanałowym. Nic mi nie spuchło, nie ropieje i nie boli (odpukać!), dlatego mam nadzieję, że to jest dobry znak i że jak teraz pójdę to okaże się, że już nie trzeba dalej tego zęba leczyć tylko można plombować i powiedzieć sobie z panią dentystką do widzenia!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

26.

Weekend udany.
Kabaret był świetny. Uśmialiśmy się prawie do łez. Jednak co występ na żywo to na żywo. Nie ma porównania z telewizyjnym show, gdyż telewizja jednak bardzo dużo cenzuruje. Nie spodziewałam się, że Łowcy mają tak wiele skeczów z podtekstami erotycznymi. Z numerów znanych z telewizji powtórzyły się w zasadzie tylko dwa, a reszta to kompletna nowość była. Występ trwał prawie 2 godziny, więc opłacało się pójść.
Przed wyjściem na kabaret byliśmy u mnie, jako, że mieliśmy wolną chatę, bo moi rodzice wraz z siostrą wybyli do znajomych. Zrobiliśmy sobie sałatkę owocową z jogurtem truskawkowym, a potem wypróbowaliśmy wygodę mojego łóżka.
W niedzielę poszliśmy na wystawę kotów rasowych, która miała miejsce w moim mieście. Rano musiałam pojechać po K., bo jego samochód odmówił posłuszeństwa. Nie wiemy, co się dzieje, ciągle gaśnie bez przyczyny. K. wziął sobie dzisiaj pół dnia urlopu i coś tam będzie kombinował i naprawiał.
A sama wystawa bardzo fajna. Wybraliśmy sobie naszego przyszłego kocura, którego sobie kupimy, jak już zamieszkamy razem.

(Norweski kot leśny, czyli ten nasz wymarzony)
(tutaj mały, sześciomiesięczny Norweski Leśny)

(a tutaj nasz obecny Grubcio :), zwykły dachowiec)

Po wystawie pojechaliśmy do K., jako że miałam zaproszenie na niedzielny obiad. Teściowa posiedziała z nami trochę czasu i było całkiem miło. Zmieniła się ostatnio. Chyba częściowo dzięki lekom, jakie przepisał jej lekarz. Jest mniej nerwowa i przez to też lepiej się nam układa. Powiedziała nawet coś, czego nie spodziewałam się usłyszeć z jej ust, a mianowicie, że cieszy się, że K. ma taką dziewczynę i dodała do K., że powinien mi się oświadczyć. Wtedy K. jej powiedział o naszych planach, a ona jeszcze bardziej się ucieszyła. Może źle ją oceniałam?

sobota, 14 stycznia 2012

25.

Odpukać, ale chyba kryzysik związany z zachowaniem mamy Krzysia minął. Od jakiegoś tygodnia mój Krzyś zachowuje się jako cudo świata- czego nie można było powiedzieć o mnie niestety, bo stres i nerwy robiły swoje, ale dzielnie to znosił i odpukać w niemalowane drewno, ale wszystko wróciło do normy, czyli dogadujemy się na powrót bez słów.

Cieszę się, że na ostatnią farmakologię nie postawiłam tylko na testy, które miałam od dziewczyn, bo okazało się, że babka dała zupełnie coś innego! Nie powiem, żebym była wiele zadowolona z efektów mojej nauki, bo nie czuję żeby poszło mi jakoś super świetnie, ale przynajmniej coś tam kojarzyłam, więc mam nadzieję, że zdam.

Dzisiaj w nocy, po trzeciej obudził mnie straszny ból żołądka- skręcało mnie z głodu. Niewiele myśląc poleciałam szybko na dół do kuchni i wciągnęłam jogurt z owocami leśnymi. Mniam. Tylko potem i tak nie mogłam zasnąć przez godzinę jeszcze, tak się rozbudziłam jedząc. :D W ogóle jakie było moje zdziwienie, kiedy w nocy wstałam i tam ulice całe pokryte śnieżnym puchem! Rano wstaję pewna, że zobaczę śnieżny krajobraz za oknem, a tu nic! Pustka.

Dzisiaj się wkurzyłam na mojego tatę. Otóż, zauważyłam fajne ogłoszenie o pracę na witrynie sklepowej. I chciałam złożyć tam CV, ale moi rodzice byli przeciwni, argumentując, że mam ostatnie 6 miesięcy studiów, muszę się obronić, a na dodatek codziennie dojeżdżam na studia co zajmuje mi 4 godziny dziennie. I twierdzą, że jest to nie do pogodzenia. Początkowo właśnie się wkurzałam, ale po głębszym przemyśleniu doszłam do wniosku, że mają sporo racji- w końcu nie chcę oblać licencjata, czy zawalić sesji. No i wątpię, bym dostała urlop we wakacje po tak krótkim stażu pracy, a obiecałam K., że pojedziemy w góry. Tylko z drugiej strony to by była fajna praca taka co by mi na razie odpowiadała, a wiadomo, że za te pół roku jak wrócimy z tych gór to już może nie być takich ofert, a może być lepsza. Ech, nigdy nie wiadomo czy człowiek dobrze zrobi.

Dzisiaj idziemy na Kabaret Łowcy.B. Mówiłam już o tym wcześniej, ale wspominam jeszcze raz, bo wyobraźcie sobie, że w gazecie lokalnej był konkurs, w którym można było wygrać bilet na ten występ i mi się udało! :) I zamiast 80 zł, wydamy tylko 40 zł na bilet dla Skarba. Pozostałe 40 zł wrzuciliśmy na kupkę z pieniędzmi, które odkładamy z zamiarem wykorzystania ich potem na zakupy ślubne.

wtorek, 10 stycznia 2012

24.


Niestety egzamin jeden za drugim w harmonogramie zajmują cały mój wolny czas. Interakcje leków plączą mi się w głowie z chorobami wrzodowymi, z działaniami pożądanymi, niepożądanymi morfiny i innych leków. 
To jest straszne! 
Ale miejmy nadzieję, że jakimś cudem uda się to zaliczyć.

Po zrobieniu dodatkowych badań wraz z lekarzem doszliśmy do wniosku, że na moje zdrowie jednak mają tak zły wpływ antykoncepty. I jedyna rada to je odstawić. Mówią, że hormony nie mają wpływu na zdrowie kobiety. Guzik prawda. Najlepszym przykładem jestem ja- znaczne pogorszenie stanu zdrowia, choć zdaję sobie sprawę, że wiele kobiet je bierze i nic się nie dzieje.

Jutro ciąg dalszy zabawy z zębem. Zobaczymy co z tego wyniknie. Oby wszystko było dobrze.

czwartek, 5 stycznia 2012

23.

Ostatnio zabrałam się za kolejne próby udoskonalania mojego talentu kulinarnego. Tym razem upichciłam tortille z farszem mięsno- warzywnym. W skład farszu wchodziła pierś z kurczaka w bazylii, kukurydza, pomidory, zielony ogórek i własnoręcznie zrobiony sos czosnkowy. Nakazałam Krzysiowi nie zjadać obiadu w domu, gdy wróci z pracy tylko na głodniaka przyjechać do mnie. Posłuchał i efektem tego było zniknięcie z talerza czterech całkiem dorodnych sztuk tortilli. Mniam...

Na drugi dzień spotkaliśmy się u niego i tutaj mnie zaskoczył, bo postanowił się zrewanżować i poczynił penne z sosem śmietanowym, pieczarkami i szynką. Kochany.

Poza tym niedługo w naszym mieście pojawi się kabaret Łowcy.B i planujemy się wybrać. Co prawda za bilety trochę sobie liczą, bo 40 zł od osoby, ale już dawno nigdzie nie byliśmy, więc zaszalejemy sobie. I również niedługo odbędzie się u nas wystawa kotów rasowych. Też mamy zamiar iść, jako, że jestem straszną kociarą. Chcę pokazać K. mojego wymarzonego kota, żeby wiedział, jakiego kiedyś będziemy mieli :D

Nastąpiły też pewne zmiany co do planów wakacyjnych. Postanowiliśmy nie jechać za granicę, lecz w góry. Powody są takie, że nie tyle chodzi o koszta, lecz o to, że K. przyznał się (a raczej nie chcący się wygadał), że w 2012 roku mi się oświadczy. Nie podał dokładnej daty, bo to mu się wymsknęło przez przypadek z tym rokiem, z takiego obrotu sprawy się w sumie dziewczyny cieszę, bo wiem, że nie będę musiała czekać na ten krok latami, ale też nie wiem kiedy dokładnie to nastąpi i teraz każdy dzień jest oczekiwaniem :). I już wyjaśniam, co to ma wspólnego ze zmianą planów wakacyjnych.

Jak wiadomo kokosów żadnych finansowych nie mamy, więc postanowiliśmy na wakacje normalnie odkładać kasę (ja mogę tylko dorywczo, więc tym bardziej dużo tego nie będzie może z tysiąc uskładam). A że wakacje za granicą wyniosłyby z 4 tys, a te w Polsce z 2 tys, to nadwyżkę postanowiliśmy odłożyć już na tzw. budżet ślubny. Wiem, wcześnie o tym myślimy :P Ale już nie mogę doczekać się tego całego planowania i cieszy mnie, że K. sam powiedział, że chciałby, żebyśmy po oświadczynach planowali od razu sobie wszystko już, a nie czekali jeszcze np. z 2 lata. :)

Wiecie, jak się cieszę?

A najlepiej to obrazuje wczorajszy mój tekst:

-Mmmm, kochanie...
-Tak?
-Chciałam tylko powiedzieć, że od 4 dni mamy 2012 rok :P
-<śmiech>

poniedziałek, 2 stycznia 2012

22.

Sylwester już za nami. Bardzo udany, choć akurat jeszcze przed zabawą mieliśmy okazję się pokłócić troszeczkę, jak zwykle o pierdoły. Wiadomo- nie da się żyć ciągle jak w bajce. Na szczęście szybko się pogodziliśmy i na zabawę wybraliśmy się już w dobrych nastrojach.
Wszystko zaczynało się o 19. Ekipa przyjechała po mnie chwilkę przed, a ja dosłownie dwie minuty przed dzwonkiem do drzwi skończyłam zwijać włosy na lokówkę. :D
Sama zabawa była fajna. Grał duet, więc nieco się zdziwiliśmy, bo początkowo była mowa o Dj. Ale to nawet lepiej, bo jak Dj a tu wszyscy w sukniach balowych, to potem niewiadomo jak do takiej nowoczesnej muzyki tańczyć, a tak były takie rytmy jak na weselach.

Wytańczyliśmy się co nie miara. Nogi poobcierane, bolące, ale nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że odważyłam się na tańce w jedenasto centymetrowych szpilkach! Na szczęście wzięłam buty na przebranie i po północy zmieniłam na niższe, takie 5 cm buty na koturnie.


O północy były tradycyjnie fajerwerki i szampan i oczywiście życzenia noworoczne. Zrobiliśmy sobie z Krzysiem postanowienie noworoczne: mniej złości o głupoty. Ciekawe, czy coś nam z tego wyjdzie.
W domu byliśmy po 4. Odpoczęliśmy i po kilku godzinach snu trzeba było jakoś grzesznie rozpocząć Nowy Rok. Tak więc 1 stycznia spędziliśmy w łóżku seksząc się :D

Dziś pora powoli wrócić do rzeczywistości. I choć jeszcze ten tydzień pozostaje wolny od zajęć, to cały ranek i całe do południa zakuwałam na egzaminy, które już tuż tuż. Ciężko mi było się zmobilizować, ale jakoś poszło!

Ostatnio też trochę inaczej jest między nami. Czuję, że niestety odbija się na nas sytuacja w domu K. Co tu dużo mówić mama przysparza ostatnio im dużo zmartwień i kłopotów. Nawet święta im popsuła. Ciężki jest to typ człowieka, który o wszystko do wszystkich ma pretensję. Ostatnio np. nie odzywała się do K. przez 2 dni i wyobraźcie sobie, że dlatego, że kupił sobie nie taki krawat, jaki jej by się podobał! Nie odebrała nawet telefonu z życzeniami noworocznymi od nas. Ponadto przychodzi i na wszystkich krzyczy, że za dużo się K. ze mną spotyka, a Tomek z Karoliną. Narzeka, że źle się czuje, ale gdy prosimy by poszła do lekarza twierdzi, ze niczego od nas nie potrzebuje. K. zapisał ją dziś mimo wszystko do lekarza i mamy nadzieję, że pójdzie i wszystko dokładnie opowie. Potem niestety atmosfera w domu K. jest jaka jest i on chodzi podłamany i trochę to odbija się na nas. Ale ma mnie, a ja staram się wspierać, więc mam nadzieję, że przetrwamy ten gorszy czas mamy K.